niedziela, 27 września 2015

Pionowy upadek a SM

Według Clauda Sabbah, stwardnienie rozsiane jest złożoną chorobą, u podłoża której leżą trzy równoczesne konflikty: tzw. pionowy upadek + obniżone poczucie własnej wartości + konflikt pochodzący z okresu plan cel o wydźwięku: "Zostałem poczęty, by zatrzymać partnera w domu".
Ogromna liczba przypadków zachorowania na SM dotyczyła uczestników Wojny Wietnamskiej, którzy zeskakiwali z samolotów wojskowych z wysokości 4 metrów prosto w śmiertelne niebezpieczeństwo.
Jako, że choroba oznacza strach z wyczekiwaniem przed tym co ma się zdarzyć, poczucie, że nie ma ucieczki, nie ma wyjścia, jeden krok dalej i spadnę w przepaść, stres jest tak wielki, że mózg znajduje rozwiązanie, następuje blokada niektórych funkcji organizmu, paraliż, unieruchomienie osoby w miejscu.
To może być rzeczywisty lub wyobrażony konflikt danej osoby lub komórkowa pamięć stresu któregoś z przodków.
Wszystkie choroby oddziałujące na nerwy mają wydźwięk lęku, strachu, wyczekiwania. co złego może się zdarzyć, choć samo działanie nie miało jeszcze miejsca. Biologicznym odpowiednikiem jest zatrzymanie przekazu sensorycznego, impulsu nerwowego zanim dotrze on do mięśnia.
Konfliktowi pionowego upadku towarzyszy obniżenie poczucia własnej wartości związane ze strachem, który przeżywam, przeżyłem lub przeżył ktoś w rodzie oraz pamięć z tzw. okresu plan/cel mówiąca o tym, że któreś z rodziców doświadczało wtedy jakiegoś rodzaju lęku o partnera i poczęte dziecko miało stać się kotwicą, która zatrzyma go w domu.
Jak podają twórcy RH w większości przypadków z ich praktyki taki był właśnie program powstania objawów stwardnienia rozsianego u ich pacjentów.
Jednakże warto rozważyć również poniższe konflikty, do których dotarli pacjenci, pracujący ze swoją chorobą:
- trudność w akceptowaniu reguł i ograniczeń w dzieciństwie,
- zabranianie dziecku dorastania i wyrażania opinii,
- wspomnienie gwałtu,
- wspomnienie przywłaszczenia korespondencji w historii rodziny,
- utknięcie i realizacja życiowego planu, który należy do kogoś innego,
- brak kontaktu z ojcem.
Pamiętajmy, że wszystkie konflikty mogą mieć charakter rzeczywisty, symboliczny, wirtualny i wyobrażony.
Konfliktów szukamy w swoim życiu, okresie plan/cel i historii przodków.
Np.: ktoś spadł ze schodów, zasłabł i się przewrócił, ktoś sądzi, że w oczach miłości swojego życia spadł do "0", a do tego jego poczucie własnej wartości również spadło na łeb, na szyję, bo np. upadając naraził kogoś na niebezpieczeństwo, a do tego realizuje projekt urodzeniowy jednego lub obojga z rodziców i SM gotowe.
Wyleczenie się ze stwardnienia rozsianego jest jak skok w przepaść, pokonanie tych nagromadzonych strachów, wyrwanie się z paraliżu i niespełnienia.

wtorek, 8 września 2015

Czy samemu można dotrzeć do sedna konfliktu?

Chorujemy, bo jesteśmy nieświadomi tej części w nas, która sprowadziła konflikt do postaci biologicznej. Mózg automatyczny ukrył w ciele to, co najbardziej bolesne. Jeśli porwiemy się na samodzielne poszukiwania tych zamrożonych informacji, będziemy szukać we wszystkich obszarach, o których wiemy, gdzie coś nam świta, gdzie pojawia się jakieś blada pojęcie, a to jest wciąż tym, co znamy. Chodzimy po utartych ścieżkach, odgrzebujemy rzeczy i zdarzenia, do których możemy sięgnąć świadomością. A to nie tam powinniśmy iść! Cały "myk" jest w tym, że choroby, wzorce zachowań i inne manifestacje są aktywowane przez "zapomniane" odczucia. Dlatego "terapeutyzowanie" samego siebie jest trudne.


Zdrowiejemy, gdy sobie uświadamiamy, gdy docieramy do najgłębszego odczucia doświadczonego w trakcie sytuacji konfliktowej. By tam dotrzeć potrzebujemy drugiego człowieka (terapeuty, przyjaciela, małżonka, księdza, barmana), który z nami porozmawia, zada pytanie, które pchnie nas na zapomniane ścieżki, uświadomi emocje, które przejawiamy, odczucia, których nie jesteśmy świadomi, połączy z zapomnianym elementem naszego jestestwa. Dopiero, gdy zostaniemy popchnięci we właściwym kierunku, możemy próbować odnaleźć właściwą drogę.

Terapeuta jest o tyle skuteczniejszy od zwykłego interlokutora, że wie jakie zdać pytanie, aby szybko skierować poszukującego do strefy wyparcia. Wie, jak ustawić "lustro", aby ukazać nam wszystkich przodków, którzy się za nim ukryli, a za którymi podążamy nieświadomie powtarzając ich los. Posiada wiedzę, empatię, umiejętność słuchania, zrozumienie w jaki sposób odczucia manifestują się w ciele. Potrafi wytłumaczyć, jaką rolę ma choroba, co ją uruchamia, a co sprawia, że znika. Prowadzi poszukiwacza na linii życia od konfliktu wywołującego w stronę programującego, by definitywnie usunąć mechanizm chorobotwórczy. Pomaga uporać się z emocjami, które wypływają na powierzchnię w trakcie poszukiwań. Uczy domykać cały proces i zamieniać stary program na nowy, bardziej użyteczny.

Dlatego na początku drogi dobrze jest skorzystać z czyjejś pomocy, zdobyć rozeznanie, obrać właściwy kierunek, a potem, wedle uznania, podążać do ukrytego wspomnienia samodzielnie lub korzystając z doświadczonego przewodnika.